Trening
trwał
w najlepsze, kiedy w pewnym momencie poczułam silne uderzenie w
głowę. Niestety nie pamiętam, co było dalej, ponieważ straciłam
przytomność. Ocknęłam się po kilku minutach. Nade mną stała
cała drużyna łącznie z trenerem.
-Daria,
nareszcie odzyskałaś
przytomność, już myślałem, że trzeba będzie wzywać pogotowie.
-Co
się
stało? Przyznać się, który z was mi przydzwonił?
-No
wiesz, jakby to powiedzieć…
-Tylko
mi nie mówcie, że
mój braciszek? Nogi z tyłka powyrywam jak go dorwę.
-Nie
denerwuj się.
Przecież zrobił to niechcący, a teraz lata po całym budynku żeby
załatwić dla ciebie jakiś kompres.
-On
to powinien sobie raczej mózgu poszukać.
Przecież macie lekarza w swoim sztabie.
-My
to wiemy, ale jemu nie dało
się nic wytłumaczyć wyskoczył stąd jak rakieta.
Po
chwili usłyszeliśmy
krzyk mojego braciszka:
-Daria
trzymaj się,
już biegnę z pomocą. – wleciał na salę z jakimś lekarzem.
-Michał,
tylko mi nie mów, że zadzwoniłeś po lekarza – powiedział Simon
i zrobił face palma, jak z resztą wszyscy inni.
-Nieważne,
lepiej powiedz mi, co z moją siostrą? Przecież ja mogłem ją
zabić.
-Braciszku
nie dramatyzuj, żyję
i mam się całkiem dobrze, czego niestety nie można powiedzieć o
tobie. Zaczynam się o ciebie coraz bardziej martwić. O czym ty
myślisz w trakcie treningu, że trafiasz w trybuny. Rozumiem, że
się zakochałeś, ale mógłbyś, chociaż na chwilkę skupić się
na grze, a nie myśleć o niebieskich migdałach.
-Wiesz,
co ja chyba muszę
ci jeszcze raz przywalić tą piłką, bo zrzędzisz jak jakaś stara
baba.
-Co
ja słyszę,
nasz Michałek się zakochał? – podłapał temat Łasko. No
powiedz, kto jest tą szczęściarą.
-Ludzie,
to jeszcze nic poważnego,
widziałem ją dopiero raz, a wy chcielibyście chyba żebym brał
już z nią ślub. Swoją drogą Daria potrafisz trzymać język za
zębami.
-Sorki
braciszku, nie wiedziałam,
że to jakaś tajemnica.
-Dobra,
nie ważne,
możemy już wracać do gry?
-Jasne,
idźcie
już sobie, ale najpierw obiecaj mi, że mogę spokojnie siedzieć i
do końca nie oberwę żadną piłką.
-Postaram
się,
ale nie obiecuję.
Do
końca
treningu zostało już tylko pół godziny, chłopcy dawali z siebie
w tym czasie wszystko, a ja postanowiłam, że wezmę się za
robienie lekcji, ponieważ jutro czekał mnie bardzo ciężki dzień.
Gdy kończyłam już odrabiać moją ukochaną matematykę podszedł
do mnie Michał.
-Idę
się przebrać, a ty czekaj na mnie pod szatnią. Dobrze?
-Najpierw
mówisz mi, że
mam tam być, a potem pytasz się o zgodę? Ok. nie uważasz, ze to
się nawzajem wyklucza?
-Nie
filozofuj tylko chodź.
Jestem zmęczony.
-Oczywiście
jak jaśnie pan każe.
Standardowo
Michał
z szatni wyszedł, jako jeden z ostatnich. Ja nie wiem, co on tam tak
długo robił? Przecież nawet dziewczyny się tak długo nie
przebierają. Dobra nie wnikam. Po pół godzinie jaśnie panicz
raczył wyjść z szatni. Od razu poszliśmy do samochodu i
pojechaliśmy do domu. Tam szybko zrobiłam sobie jakieś kanapki i
poszłam się pouczyć. Koło 22 byłam już przygotowana ze
wszystkich przedmiotów, które miałam jutro. Wzięłam swoją
piżamę i poszłam do łazienki. Po krótkim prysznicu mogłam
spokojnie położyć się do łóżka i oddać w objęcia Morfeusza.
O mały włos zapomniałabym włączyć budzika, na szczęście w
ostatniej chwili mi się o tym przypomniało. Nastawiam to piekielne
urządzenie i znowu położyłam się do łóżka.
Świetny rozdzial :) Michał coraz bardziej zakrecony, super :)
OdpowiedzUsuńOj co ta miłość robi z naszym Kubiaczkiem hahah :). Świetny rozdział :* Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuń