poniedziałek, 21 lipca 2014

2

Pożegnałam się z Mateuszem zaraz po wejściu do hali. On poszedł do szatni, a ja od razu skierowałam się w kierunku sali, usiadłam na trybunach i czekałam na wejście zawodników. Pierwszy na Sali pojawił się mój kochany braciszek. Nie mogłam w to uwierzyć. Przychodzi ostatni, a wychodzi pierwszy. To nie możliwe.

-No i widzisz wcale się nie spóźniłem – zaczął się ze mną droczyć.

-Brawa dla ciebie, ale powiedz lepiej, dzięki komu się nie spóźniłeś. Tylko i wyłącznie dzięki mnie swojej ukochanej siostrzyczce.

-No masz świętą rację. Chodź tu do mnie.

-Po, co? Zaraz zlecą się te wszystkie mamuty i mnie zdepczą.

-Kogo nazywasz mamutami? – głos zabrał Michał Łasko, który dopiero, co wszedł na salę.

-Nie nikogo, musiało ci się coś przesłyszeć.

-Daria nie kombinuj, słuch mam jeszcze dobry. Chodź tu do mnie zaraz oberwie ci się za tego mamuta.

-Ratunku, pomocy. Wielki mamut mnie goni.

Niestety z moją „świetną” kondycją Michał już po chwili mnie dogonił, ułożył na parkiecie i zaczął gilgotać. Chyba jeszcze nie wiecie, ale mam straszne łaskotki. Leżałam na parkiecie i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.

-Braciszku… pomóż mi – każde słowo oddzielone było salwą śmiechu w moim wykonaniu.

-O nie siostrzyczko, trzeba brać odpowiedzialność za swoje słowa.

-Michał błagam…

-No dobra, dam ci już spokój, ale jeszcze raz nazwiesz nas mamutami, a inaczej pogadamy.

Gdy tylko podniosłam swoje cztery litery z podłogi od razu skierowałam się w kierunku mojego nieświadomego niczego braciszka. Zaszłam go od tyłu i zaczęłam lekko podduszać.

-Jak mogłeś mi nie pomóc? No jak? A ja jestem dla ciebie taka dobra.

-Dobra?

-No ba, a kto budzi cię na te twoje treningi.

-Phi, zawsze mogę ustawić budzik.

-Dobre sobie, a ile razy go ustawiłeś w swoim życiu?

-No fakt, ani razu. Nie denerwuj się siostrzyczko, przecież wiesz jak bardzo cię kocham

-Wiem, wiem. Ale mógłbyś czasem to okazać.

-Chodź tu do mnie moja mała siostrzyczko.

-Tylko nie mała – pogroziłam mu palcem i wtuliłam się w mojego kochanego braciszka. Te słodkie chwile przerwało nam wtargnięcie reszty zawodników i trenera na plac boiska.

-Dobra chłopaki, brać się do roboty. W weekend czeka nas bardzo ważne spotkanie z drużyną Zaksy Kędzierzyn – Koźle. Mam nadzieję, że dacie z siebie wszystko i uda wam się wygrać ten mecz. A teraz do roboty. Trening był bardzo wyczerpujący, co było widać po minach prawie wszystkich chłopaków. Dawno nie byłam na treningu, jednak wszystkich grających zawodników kojarzyłam. Był tylko jeden, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Od razu zwróciłam na niego uwagę. Wyglądał na niewiele starszego ode mnie. Postanowiłam, że po treningu spytam się delikatnie Michała, co to za chłopak.

3 komentarze:

  1. Oooo:) hahah Mamuty ahhaha made my day XD ogolnie rozdzial swietny czekam na kolejny:) licze ,ze zawitasz do mnie i zostawisz po sobie slad. Upadacznaczypowstawac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajnie :)Chce już następny :P Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;) super jest mieć takiego wspaniałego brata! :)

    OdpowiedzUsuń