czwartek, 31 lipca 2014

12

-A, o czym?
-Jak sądzisz możesz wrócić do treningów?
-Ty też? Dopiero przed chwilą skończyłam rozmawiać na ten temat z Kubą.
-No widzisz, czyli nie tylko ja uważam, że dobrze grasz. Zgódź się, widziałem dzisiaj jak wielką frajdę sprawi
widzisz, czyli nie tylko ja uważam, że dobrze grasz. Zgódź się, widziałem dzisiaj jak wielką frajdę sprawia ci gra.
-Fakt, ale nie wiem czy będę w stanie, zawsze grałam dla rodziców, a teraz ich nie ma.
-To, że nie ma ich przy tobie wcale nie znaczy, że nie czuwają nad tobą. Na pewno chcieliby, żebyś robiła to, co kochasz. A siatkówka jest właśnie taką rzeczą.
-Nie jestem jakoś przekonana, co do tego pomysłu, ale spróbuję. Zrobię to tylko i wyłącznie ze względu na rodziców. Oni zawsze cieszyli się jak grałam.
-Nareszcie mądrze mówisz. Jutro pojadę do twojej starej trenerki i zapytam czy możesz wrócić do drużyny. A tymczasem chodźmy do domu.
-Ok, ale ja nie robię dzisiaj kolacji.
-Daria, nie bądź żyłą. Zawiozę cię jutro do szkoły – zrobił minę kotka ze shreka.
-Nie wysilaj się, idę do szkoły razem z Kubą.
-No, no widzę, że rzeczywiście się do siebie zbliżyliście, wcześniej żaden chłopak nie miał do ciebie dostępu.
Kuba jest zupełnie innym chłopakiem niż cała reszta, która chodzi ze mną do szkoły. Ma jakąś pasję, do czegoś w życiu dąży. Jest inny niż cała reszta chłopaków ze szkoły.
-Cieszę się, że znalazłaś bratnią duszę.
Droga do domu minęła nam bardzo szybko. Gdy tylko przekroczyliśmy próg pobiegłam do swojego pokoju, a zrezygnowany Michał poszedł zrobić kolację. Ja w tym czasie wzięłam swojego laptopa, usiadłam na łóżku i weszłam na facebooka. Tam znalazłam nowe zaproszenie do grona znajomych od Kuby. Momentalnie zaakceptowałam zaproszenie. Po chwili Kuba napisał do mnie. Popisaliśmy trochę, ale musiałam kończyć, bo poczułam zapach spalenizny. W mgnieniu oka wpadłam do kuchni. To, co tam zastałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mojego brata wcale tam nie było, za to na kuchni stała patelnia z czymś, co zapewne miało przypominać jajecznicę, ale na pewno nią nie było. Wzięłam patelnię i całą jej zawartość wyrzuciłam do kosza.
-Michał mógłbyś tu przyjść?
-Już idę. Coś się stało?
-Co się stało? Czy ty chciałeś spalić nasze mieszkanie?
-Nie, chciałem sobie tylko zrobić kolację, bo moja siostra odmówiła mi pomocy. Dlatego musiałem sobie radzić sam.
-Wiesz, co, ja zrobię ci tą kolację, a ty idź wynieś śmieci. Podałam mu worek z cuchnącą jajecznicą, a sama otworzyłam okno i zabrałam się za robienie naleśników. Po kilkunastu minutach danie było gotowe, a Michał momentalnie pochłonął prawie połowę z tego, co zrobiłam. Ja zjadłam tylko trzy, a on prawie trzy razy więcej. Nie wiem gdzie on to wszystko mieści? Potem poszłam do łazienki, zmyłam makijaż, wzięłam prysznic i byłam gotowa do snu. Przeczytałam jeszcze kilka rozdziałów „Nędzników” i poszłam spać.

środa, 30 lipca 2014

11

Perspektywa Michała
Dzisiaj znowu prawie spóźniłem się na trening. Na szczęście okazało się, że przesunięto go o pół godziny i mogłem spokojnie przebrać się w szatni. Cały czas w głowie miałem tą dziewczynę z parku. Postanowiłem, że po treningu zadzwonię do niej, może uda mi się z nią umówić. Kiedy byłem już gotowy wziąłem tylko butelkę wody i skierowałem się w kierunku sali. Gdy tylko znalazłem się za drzwiami zobaczyłem chłopaków z drużyny stojących nieopodal. Kiedy tylko mnie zobaczyli zwrócili się do mnie:
-Michał, nie mówiłeś, że twoja siostra tak dobrze gra.
-Daria? Gdzie ona jest? - podszedłem bliżej i zobaczyłem Darię i Kubę. Daria serwowała, a Kuba odbierał jej serwy. Muszę przyznać, że szło jej całkiem dobrze. Chyba muszę z nią porozmawiać, może jednak wróci do treningów. Szkoda marnować taki talent.
-Zapisz ją na jakieś treningi czy coś, bo serwuje lepiej niż niejeden chłopak.
-Pomyślę, pomyślę.
Po chwili Daria popisała się kolejną świetną zagrywką, a cała drużyna zaczęła bić jej brawo. Daria, gdy tylko się zorientowała spojrzała w naszą stronę. A ja uśmiechnąłem się do niej serdecznie. Razem z nią postanowiliśmy, że zagramy razem mecz. Znalazłem się w drużynie z Darią, Łasko, Simonem, Damianem, Łukaszem i Patrykiem. Szło nam całkiem nieźle. Pierwsze dwa sety wygraliśmy dość znacznie. W trzecim druga drużyna wypracowała sobie kilku punktową przewagę. Jednak dzięki świetnej zagrywce Darii udało nam się odrobić straty i wyjść na prowadzenie. Po Darii było widać, że za nadrzędny cel dzisiejszego dnia obrała sobie wykończenie naszego nowego libero. Prawie każda jej zagrywka lub atak jechały w jego stronę. Młody nawet dzielnie sobie radził, chociaż musiał już być pewnie nieźle poobijany. Tak, więc nasza drużyna wygrała cały mecz 3:0. Po meczu postanowiłem, że porozmawiam z Darią.

Perspektywa Darii
Mecz był całkiem fajny, grało mi się naprawdę dobrze. Postanowiłam trochę podręczyć Kubę, należało mu się za te teksty, że pewnie nie potrafię grać. Po meczu podszedł do mnie Michał.
-Daria możemy porozmawiać?
-Jasne.
-Zaczekaj chwilkę pójdę się przebrać i pójdziemy się gdzieś przejść. Gdy tylko Michał zniknął za drzwiami szatni z sali wyszedł Kuba.
-I co łyso Ci? Faktycznie nie umiem grać.
-Muszę przyznać, że cię nie doceniałem. Całkiem dobrze sobie radzisz. Chodzisz na jakieś treningi?
-Nie, kiedyś chodziłam, ale... - głos mi się załamał... ale kilka lat temu przerwałam treningi.
-Daria, coś się stało? Może chcesz porozmawiać?
-Nie mam ochoty do tego wracać. Może kiedyś o tym porozmawiamy, ale narazie nie jestem gotowa.
-Jak chcesz. W razie, czego wiesz gdzie mnie szukać. I mówię ci zastanów się nad tymi treningami, szkoda marnować taki talent. Do zobaczenia jutro w szkole. Właśnie, a może wpadnę po ciebie przed szkołą i pójdziemy razem?
-Jak chcesz.
-Będę po ciebie o 7.30.
-Ok będę czekać.
-To do jutra.
Kiedy Kuba wszedł do szatni w drzwiach minął się z Michałem.
-To, co idziemy?
-Chodź.
Wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się w kierunku parku. Chodziliśmy między alejkami, żadne z nas nie zaczynało rozmowy, aż w pewnym momencie Michał zaczął rozmowę.
-Widzę, że dobrze dogadujesz się z Kubą.
-Tak to całkiem fajny chłopak. I wiesz, że od dzisiaj chodzi ze mną do klasy? Chciałbyś zobaczyć miny dziewczyn z klasy jak wszedł do sali. Myślałem, że zabiją mnie wzrokiem, gdy Kuba usiadł koło mnie, a potem jeszcze pani Mikulska kazała mi oprowadzić go po szkole.
-Mikulska? Właśnie pytała o mnie?
-Tak, ale spławiłam ją. Myślę, że na razie możesz mieć spokój.
-Dzięki Bogu, ale nie o tym chciałem z tobą rozmawiać.

Akcja rozwija się coraz bardziej.
Jeżeli pod rozdziałem będą conajmniej cztery komentarze następny jutro jeżeli nie to kolejny dopiero w piątek. Wszystko zależy od was. Pozdrawiam serdecznie zakochana w siatkówce :*

wtorek, 29 lipca 2014

10

Założyłam buty i byłam gotowa do gry.
-To może ja będę zagrywać, a ty poćwiczysz odbiór zagrywki? Co o tym sądzisz?
-Dobry pomysł. Tylko czy ty w ogóle umiesz serwować?
-Jeszcze się zdziwisz, chyba nie widziałeś mnie w akcji?
-No wyobraź sobie, że jakoś nie było okazji.
-No to zaraz się przekonasz – poszłam do schowka i wzięłam cały koszyk piłek – Uważaj żebyś nie zrobił sobie czegoś złego.
-O mnie się nie martw. Z nas dwojga to chyba ty powinnaś uważać.
-Nie przechwalaj się tak.
Wzięłam piłkę i zaserwowałam. Niestety piłka utkwiła w siatce.
-No faktycznie mam się, czego obawiać, chyba się nie przemęczę dzisiaj.
Nie ukrywam, że zdenerwowała mnie ta jego pewność siebie. Wzięłam kolejną piłkę, tym razem piłka po taśmie przewinęła się po siatce. Kubie nie udało się jej odebrać.
-Szczęście początkującego.
-Jakiego początkującego? Grałam na tej Sali chyba częściej niż ty.
-Przechwałkami nic nie zyskasz, serwuj.
Zaserwowałam kolejną piłkę, tym razem Kuba odebrał w punkt. Potem postanowiłam, że nie będę serwować tylko flotów, a co tam spróbuję zagrywki z wyskoku. To była świetna decyzja, niczego nieświadomy Kuba nie przyjął pierwszej z nich, a z kilkoma następnymi miał duże kłopoty. Po jednej z moich dobrych zagrywek usłyszałam brawa. Rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam prawie całą drużynę Jastrzębia z moim bratem na czele.
-No, no Daria nie wiedziałem, że tak dobrze grasz – odezwał się Łasko.
-Bez przesady, wcale nie gram dobrze po prostu miałam szczęście.
-Gdybyś miała tylko szczęście Kuba nie miałby aż tak dużego problemu z odbiorem twojej zagrywki – stwierdził Mateusz.
-Właśnie, a może chcesz z nami zagrać?
-W sumie to i tak nie mam nic lepszego do roboty. Mogę ewentualnie z wami zagrać.
-Ewentualnie?! Proszę, jaka skromna.
-Wiecie, nie mogę marnować swojego cennego czasu – zaśmiałam się i podbiegłam do nich – No to jak się dzielimy?

poniedziałek, 28 lipca 2014

9

Nie ukrywam, że byłam już całkiem głodna w końcu nie jadłam nic od wczorajszej kolacji. Zamówiłam sobie sałatkę i zajęłam jakieś miejsce, po chwili dołączył do mnie Kuba przynosząc swoje jedzenie. Rozmawiało nam się świetnie. Zupełnie nie czuliśmy się w swoim towarzystwie skrępowani. Gdyby ktoś z boku się nam przyglądał pomyślałby na pewno, że znamy się od kilku ładnych lat. Kiedy kończyliśmy swój posiłek zadzwonił dzwonek i na stołówkę wparowało stado rozjuszonych uczniów. Szybko wynieśliśmy się ze stołówki i udaliśmy się pod salę, w której mieliśmy mieć ostatnią lekcję. Minęła ona nadzwyczaj szybko. Ze szkoły wyszłam razem z Kubą, okazało się, że mieszkamy niedaleko siebie, więc pojechaliśmy tym samym autobusem. Umówiłam się z nim, że pod wieczór pokażę mu miasto, a na razie musiałam się pośpieszyć, o ile chciałam zdążyć na zakupy z Karoliną. Po wejściu do domu zmieniłam ubranie, poprawiłam makijaż i znowu byłam gotowa do wyjścia. Nie za bardzo miałam ochotę na kolejną jazdę autobusem, dlatego poprosiłam Michała o podwiezienie. O dziwo dość szybko się zgodził, nie musiałam go przekonywać. W sumie to i tak musiał wyjeżdżać, bo niedługo zaczynał trening. Zakupy możemy zaliczyć jak najbardziej do udanych, każda z nas kupiła sobie kilka ładnych rzeczy. Misiek na pewno będzie marudził, że znowu kupuje takie same ubrania, ale cóż faceci nie znają się kompletnie na modzie. Im starczy jedna góra dwie pary spodni, kilka koszulek i już będą wniebowzięci. Jakie szczęście, że kobiety tak nie mają. Po zakupach udałyśmy się jeszcze z Karoliną na mrożoną kawę. To taki masz mały rytuał. Zawsze będąc na mieście idziemy po nią do tej samej kawiarni. Zanim się obejrzałam była już 16.30, a o 17 chłopcy kończyli trening. Szybko zamówiłam taksówkę, bo zostały mi jeszcze jakieś pieniądze z zakupów. Po kilku minutach znajdowałam się już pod halą. Szybko weszłam do środka. Niestety pech chciał, że wpadłam na kogoś zaraz po przekroczeniu drzwi i znalazłam się na podłodze.
-Przepraszam bardzo nic się Pani nie stało?
-Nic się nie stało. Mógłby pan uważać – wykrzyczałam.
-To ty mogłabyś uważać Daria, i nie krzycz na mnie.
Dopiero teraz spojrzałam w górę i ku mojemu zdziwieniu osobą, na którą wpadłam był Kuba. Nieźle, a ja na niego tak naskoczyłam.
-Przepraszam cię, że tak na ciebie napadłam. Po prostu śpieszę się na wasz trening, a już jestem spóźniona.
-No to w takim razie powinna ucieszyć cię wiadomość, że trening przesunęli nam o pół godziny, bo trener miał jakieś ważne sprawy czy coś.
-Świetnie, to ja tu pędzę na złamanie karku, a mój kochany braciszek nawet nie raczył mnie o tym poinformować? Świetnie, już ja sobie z nim porozmawiam.
-Wiesz, co Michał jest ostatnio jakiś dziwny. Co się z nim dzieje?
-Niech zgadnę. Pewnie chodzi rozkojarzony, buja w obłokach?
-No dokładnie.
-Jakby to ująć. Chyba trafiła go strzała Amora.
-No widzę, że duże zmiany się szykują.
-Powiem ci coś jeszcze. Pamiętasz naszą wychowawczynię Panią Mikulską?
-Pamiętam, całkiem spoko babka.
-No to ona ostatnio zaleca się do mojego brata.
-Serio? – Kuba nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Przecież ona jest od niego o kilka a może nawet kilkanaście lat starsza.
-No właśnie. Teraz cały czas się o niego pyta.
-No to mu współczuję. Wpadł w niezłe bagno. Ale w sumie patrz, gdyby oni razem byli miałabyś u niej niezłe chody.
-Hahaha, zabawne. Wolę chyba umrzeć.
-Nie denerwuj się, przecież tylko żartowałem.
-Chodź idziemy na salę.
-Zagrasz ze mną?
-A wiesz, że chętnie. Tylko muszę zmienić buty, masz szczęście, że kupiłam sobie nowe trampki, bo inaczej bym z tobą nie zagrała.

niedziela, 27 lipca 2014

8

Następnego dnia mój budzik zadzwonił kilka minut po siódmej. Momentalnie wyskoczyłam z łóżka, udałam się do łazienki, wykonałam poranną toaletę, ubrałam się w naszykowane wczoraj ubrania. Śniadania nie jadłam, od pewnego czasu kupuję śniadanie w naszym szkolnym sklepiku, rano nie mam głowy do takich rzeczy, a mój braciszek o tej porze zazwyczaj jeszcze smacznie sobie śpi. Wzięłam torbę z książkami i pognałam na przystanek. Pech chciał, że spóźniłam się na autobus. Następny miałam dopiero za dwadzieścia minut. No pięknie, znowu się spóźnię – westchnęłam pod nosem. Po chili tuż obok mnie zatrzymał się samochód. Okazało się, że Karolina też spóźniła się na autobus i tata odwozi ją do szkoły. Limit mojego szczęścia chyba nigdy się nie wyczerpie.

-Co tam u ciebie słychać Kubiakowa? – zaśmiała się Karolina.

-Wszystko w porządku, oprócz tego, że wczoraj Michał urządził zamach na moje życie.

-Co? O czym ty mówisz?

-Mój brat mimo tego, że jest uznawany za jednego z najlepszych siatkarzy w Polsce nie potrafi dokładnie trafić w piłkę. Chyba, że jestem aż tak podobna do pola.

-Pamiętasz, że idziemy dzisiaj na zakupy?

-Jasne, że pamiętam jak mogłabym o tym zapomnieć.

-No to jesteśmy umówione. Nawet nie zauważyłam, kiedy, a już znajdowaliśmy się pod naszą szkołą. Grzecznie pożegnałam się z tatą Karoliny i podziękowałam za podwiezienie. Odprowadziłam Karolinę pod jej klasę, a sama udałam się pod pracownię chemiczną gdzie miałam mieć pierwszą godzinę. Wyobraźcie sobie, że byłam jedną z pierwszych osób, które znajdowały się w pomieszczeniu. Po chwili do klasy wparowała reszta towarzystwa a zaraz za nimi pani Mikulska, która oprócz tego, że była moją wychowawczynią uczyła mnie jednocześnie chemii.

-Dzień dobry dzieciaczki. Siadajcie, mam wam coś do ogłoszenia. Za chwilę powinien zjawić się tutaj nowy uczeń. Od dzisiaj będzie z wami chodził do klasy. Proszę przyjmijcie go przyjaźnie, bardzo mi na tym zależy. A i jeszcze jedna sprawa Daria, mogłabyś zostać po lekcji?

-Oczywiście pani profesor. – domyśliłam się, że Pani Mikulska będzie chciała poruszyć temat Michała. Muszę wymyślić jakieś zręczne kłamstwo, albo pomyśleć nad wykręceniem Michała z tej chorej sytuacji, jak teraz ona się nie odczepi to potem będzie jeszcze trudniej. Z moich rozmyślań wyrwał mnie odgłos pukania do drzwi. Zgadnijcie, kto znajdował się za nimi…



Bingo! Po chwili do klasy wszedł niejaki Jakub Popiwczak. Gdy tylko przekroczył drzwi dało się słyszeć szepty niektórych dziewczyn. Boże, przecież to całkiem normalny chłopak, dokładnie taki sam jak reszta chłopaków uczęszczających do naszej klasy. Wyróżnia się tylko tym, że gra w Jastrzębiu. Może, dlatego mnie to nie podniecało, przecież z każdym z zawodników dosyć dobrze się znałam. W sumie to nie rozumiem tych napalonych hotek, te teksty, które czasami udało mi się usłyszeć podczas meczy przyprawiały mnie mimowolnie o napady śmiechu. Powracając do tematu to Kuba wszedł do klasy, pani przedstawiła go wszystkim oficjalnie. Chociaż przed tym i tak większość klasy wiedziała, kim jest. Potem kazała mu zająć miejsce i zaczęła tłumaczyć lekcję. I uwaga teraz najlepsze. Zgadnijcie, koło kogo usiadł Kuba. Tak dokładnie zajął miejsce koło mnie, chociaż oprócz tego było wolnych kilka innych. W ogóle nie mogłam się skupić na lekcji, cały czas czułam na sobie spojrzenie Kuby, ale gdy na niego spoglądałam on zawsze odwracał wzrok. Nie mogłam doczekać się końca tej przeklętej lekcji. Pierwszy raz w życiu żałowałam, że nie mam żadnej bliskiej koleżanki w klasie, przynajmniej nie musiałabym z nim siedzieć. Kiedy wreszcie zadzwonił tak długo wyczekiwany przeze mnie dzwonek Kuba szybko zebrał swoje rzeczy i wyszedł na korytarz. Ja niestety musiałam zaczekać i porozmawiać z panią Mikulską. Ku mojemu zdziwieniu głównym tematem naszej rozmowy wcale nie był mój brat tylko Kuba. Pani Mikulską wymyśliła sobie, że to właśnie ja mam pomoc mu wdrożyć się w życie w naszej szkole. Stwierdziła, że powinnam wiedzieć, co on czuje w końcu sama kilkakrotnie przeprowadzałam się z powodu Michała i zmieniałam szkołę. Dopiero pod koniec rozmowy pani Mikulską spytała się mnie czy Michał zastanowił się nad jej propozycją. Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc postanowiłam, że powiem jej, że na razie nie ma czasu, bo jest zawalony treningami, i że kiedy tylko będzie miał czas na pewno da jej znać. Po wyjściu z klasy mój wyrok od razu skierował się w stronę grupki dziewczyn stojących na korytarzu. Obiektem ich westchnień z pewnością był Kuba stojący po drugiej stronie korytarza i szukający czegoś w torbie. Zaczęłam się śmiać z całej tej sytuacji, gdy tamte dziewczyny to spostrzegły obrzuciły mnie karcącym spojrzeniem. Ja niewiele sobie z tego robiąc podeszłam do Kuby.
-Cześć, no i jak czujesz się w nowej szkole?
-W sumie to nawet nie jest aż tak źle, tylko te dziewczyny - zrobił zażenowaną minę i wskazał na grupkę dziewczyn, z których się przed chwilą śmiałam. Teraz wyglądają tak jakby chciały zabić cię wzrokiem.
-Zgadza się. Wiesz, że zaczynam się bać. Nie wiem czy powinnam z tobą rozmawiać, jeszcze potem mi coś zrobią.
-Nie martw się. W razie, czego obronię cię.
-Dzięki. Jak chcesz to mogę oprowadzić cię po szkole.
-Z miłą chęcią.
Oprowadziłam Kubę po całym budynku. Nie musieliśmy się spieszyć, bo pani Mikulska pozwoliła opuścić nam następną godzinę. Potem postanowiliśmy, że pójdziemy jeszcze do stołówki coś zjeść.



Rozdziały będą dodawane codziennie rano.
Jutro jadę na wakacje i nie będę miała dostępu do laptopa, a co za tym idzie nie będę mogła was informować, dlatego proszę żebyście zaglądali tutaj codziennie bo będę wstawiać notki z telefonu :)

sobota, 26 lipca 2014

7

Trening trwał w najlepsze, kiedy w pewnym momencie poczułam silne uderzenie w głowę. Niestety nie pamiętam, co było dalej, ponieważ straciłam przytomność. Ocknęłam się po kilku minutach. Nade mną stała cała drużyna łącznie z trenerem.
-Daria, nareszcie odzyskałaś przytomność, już myślałem, że trzeba będzie wzywać pogotowie.
-Co się stało? Przyznać się, który z was mi przydzwonił?
-No wiesz, jakby to powiedzieć…
-Tylko mi nie mówcie, że mój braciszek? Nogi z tyłka powyrywam jak go dorwę.
-Nie denerwuj się. Przecież zrobił to niechcący, a teraz lata po całym budynku żeby załatwić dla ciebie jakiś kompres.
-On to powinien sobie raczej mózgu poszukać. Przecież macie lekarza w swoim sztabie.
-My to wiemy, ale jemu nie dało się nic wytłumaczyć wyskoczył stąd jak rakieta.
Po chwili usłyszeliśmy krzyk mojego braciszka:
-Daria trzymaj się, już biegnę z pomocą. – wleciał na salę z jakimś lekarzem.
-Michał, tylko mi nie mów, że zadzwoniłeś po lekarza – powiedział Simon i zrobił face palma, jak z resztą wszyscy inni.
-Nieważne, lepiej powiedz mi, co z moją siostrą? Przecież ja mogłem ją zabić.
-Braciszku nie dramatyzuj, żyję i mam się całkiem dobrze, czego niestety nie można powiedzieć o tobie. Zaczynam się o ciebie coraz bardziej martwić. O czym ty myślisz w trakcie treningu, że trafiasz w trybuny. Rozumiem, że się zakochałeś, ale mógłbyś, chociaż na chwilkę skupić się na grze, a nie myśleć o niebieskich migdałach.
-Wiesz, co ja chyba muszę ci jeszcze raz przywalić tą piłką, bo zrzędzisz jak jakaś stara baba.
-Co ja słyszę, nasz Michałek się zakochał? – podłapał temat Łasko. No powiedz, kto jest tą szczęściarą.
-Ludzie, to jeszcze nic poważnego, widziałem ją dopiero raz, a wy chcielibyście chyba żebym brał już z nią ślub. Swoją drogą Daria potrafisz trzymać język za zębami.
-Sorki braciszku, nie wiedziałam, że to jakaś tajemnica.
-Dobra, nie ważne, możemy już wracać do gry?
-Jasne, idźcie już sobie, ale najpierw obiecaj mi, że mogę spokojnie siedzieć i do końca nie oberwę żadną piłką.
-Postaram się, ale nie obiecuję.
Do końca treningu zostało już tylko pół godziny, chłopcy dawali z siebie w tym czasie wszystko, a ja postanowiłam, że wezmę się za robienie lekcji, ponieważ jutro czekał mnie bardzo ciężki dzień. Gdy kończyłam już odrabiać moją ukochaną matematykę podszedł do mnie Michał.
-Idę się przebrać, a ty czekaj na mnie pod szatnią. Dobrze?
-Najpierw mówisz mi, że mam tam być, a potem pytasz się o zgodę? Ok. nie uważasz, ze to się nawzajem wyklucza?
-Nie filozofuj tylko chodź. Jestem zmęczony.
-Oczywiście jak jaśnie pan każe.
Standardowo Michał z szatni wyszedł, jako jeden z ostatnich. Ja nie wiem, co on tam tak długo robił? Przecież nawet dziewczyny się tak długo nie przebierają. Dobra nie wnikam. Po pół godzinie jaśnie panicz raczył wyjść z szatni. Od razu poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Tam szybko zrobiłam sobie jakieś kanapki i poszłam się pouczyć. Koło 22 byłam już przygotowana ze wszystkich przedmiotów, które miałam jutro. Wzięłam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Po krótkim prysznicu mogłam spokojnie położyć się do łóżka i oddać w objęcia Morfeusza. O mały włos zapomniałabym włączyć budzika, na szczęście w ostatniej chwili mi się o tym przypomniało. Nastawiam to piekielne urządzenie i znowu położyłam się do łóżka.

piątek, 25 lipca 2014

6

Oczywiście tak naprawdę wcale nie miałem treningu, chciałem po prostu pozbyć się pani Mikulskiej. Wsiadłem szybko do samochodu i skierowałem się w stronę domu. Gdy zaparkowałem samochód naszła mnie ochota na spacer. Skierowałem się w stronę pobliskiego parku. Przechodząc między alejkami ujrzałem zjawiskowo piękną dziewczynę. Siedziała na ławce i czytała książkę. Niewiele myśląc usiadłem obok niej. Ona nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Postanowiłem, że muszę do niej zagadać, w końcu raz kozie śmierć.
-Ciekawa książka?
-Słucham?
-Pytałem czy podoba się pani książka?
-Bardzo, dawno nie czytałam nic tak wciągającego. Naprawdę polecam panu tę książkę – uśmiechnęła się do mnie czarująco.
-Jakiemu panu? Michał – podałem jej rękę.
-Nadia.
-Może miałabyś ochotę na spacer?
-Bardzo chętnie.
Poszliśmy w głąb parku. Po chwili znaleźliśmy się na mostku znajdującym się na środku parku. Sceneria była bardzo romantyczna. Z Nadią rozmawiało mi się bardzo dobrze. Przegadaliśmy kilka ładnych godzin, pewnie siedzielibyśmy w parku i rozmawiali dłużej, ale musiałem jechać na trening. Na szczęście udało mi się wziąć od Nadii numer telefonu. Umówiłem się z nią na następny dzień na obiad. Nadia wydaje się bardzo fajną dziewczyną. Jako jedna z nielicznych dziewczyn, z którymi się ostatnio umawiałem nie zaczęła nawijać o siatkówce, gdy tylko mnie zobaczyła. Mam wielką nadzieję, że znajomość z Nadią okaże się w przyszłości czymś poważnym.
Tymczasem u Darii
Lekcja matematyki minęła błyskawicznie. Potem jeszcze tylko dwie i mogłam wracać do domu. Gdy wychodziłam ze szkoły zaczepiła mnie Karolina.
-Daria masz może trochę czasu?
-Nie za bardzo umówiłam się z Michałem, że pojadę na jego trening. A co chciałaś?
-Nieważne, myślałam, że pójdziemy może na zakupy. Ale w takim razie może innym razem.
-Może jutro?
-Może być. Jutro kończymy o 14, to o 15 możemy iść. Co ty na to?
-Ok. To do zobaczenia.
-Pa – pożegnałam się z nią i szybko udałam się w stronę przystanku. Po kilku minutach nadjechał autobus i po pół godzinie byłam już pod halą. Przywitałam się ze wszystkimi, którzy byli już na hali. Oczywiście nie było ich za dużo, bo rzadko, który z nich przychodzi punktualnie na trening. Michała też nie było. Trochę mnie to zdziwiło, bo na pewno nie śpi po mojej pobudce. Po chwili na halę wpadł zziajany Michał.
-Nieładnie się tak spóźniać.
-Nie przesadzaj to tylko kilka minut.
-A właściwie to, dlaczego jesteś taki wesoły?
-Rano nie byłeś aż tak zadowolony.
-Wiesz ile rzeczy mogło się wydarzyć od rana?
-No mów, co takiego się stało? Znalazłeś miłość swojego życia?
-Nie do końca, ale spotkałem bardzo fajną dziewczynę.
-Po twojej minie myślę, że musi być naprawdę fajna.
-Ale to nie wszystko wiesz, co się jeszcze stało?
-No, co?
-Twoja wychowawczyni próbowała umówić się ze mną na randkę. Boże, jaka ta kobieta jest natrętna. – omal nie udławiłam się kanapką, kiedy to usłyszałam.
-Chyba sobie żartujesz? Pani Mikulska?
-Nie chciała się ode mnie odczepić, dopiero jak powiedziałem, że śpieszę się na trening odpuściła. A i nie zdziw się jak zapyta cię czy przypadkiem nie zmieniłem zdania, bo powiedziałem jej, że w razie, czego dam jej znać przez ciebie.
-Pani Mikulska jest natrętna, sądzę, że tak szybko się od ciebie nie odczepi.
-Mam nadzieję, że jednak da sobie spokój. Dobra koniec gadania o mnie. Co tam u ciebie siostra?
-Dobrze, dostałam 4 z matmy. Musiałam odpowiadać na wejściu.
-No widzisz jak to dobrze, że jednak poszłaś do szkoły.
-Nie będę na ten temat rozmawiać. Idź się przebrać, bo trener już idzie. – chcielibyście zobaczyć tempo jego biegu. W życiu nie widziałam żeby człowiek mógł nabrać takiej szybkości.

No to Zbysiu wraca do Jastrzębia. Ja w sumie się cieszę bo wolałam go jako przyjmującego ;)

czwartek, 24 lipca 2014

5

Kiedy się obudziłam zdziwiłam się porządnie, ponieważ za oknem widać było już słońce. Zaspałam to było pewne. Spojrzałam na zegarek, 9:50. Michał mnie zabije, na pewno mnie zabije. W mgnieniu oka wyskoczyłam z łóżka, narzuciłam na siebie pierwsze lepsze ubrania, które rzuciły mi się w oczy. Wyskoczyłam ze swojego pokoju i wbiegłam do pokoju Michała.
-Michał wstawaj. Zaspałam musisz mnie zawieźć do szkoły.
-Co? Natalia, pali się? Co się stało?
-Michał spójrz na zegarek. Jest godzina 10 ja od dwóch godzin powinnam być już w szkole. Nie wiem, co się stało, budzik chyba nie zadzwonił, dlatego ubieraj się szybko i zawieź mnie do szkoły. Zrozumiałeś?
-Nie musisz się pruć, zrozumiałem. Za 5 minut będę gotowy.
Oczywiście 5 minut zamieniło się w 10, i tym sposobem do szkoły dotarłam na 4 godzinę lekcyjną. W sumie to w ogóle nie opłacało mi się już iść do szkoły. Bo akurat dzisiaj miałam mieć tylko 6 godzin, ale Michał uparł się, że mam iść, a z nim nie ma dyskusji. Więcej sam dopilnował tego żebym dotarła na lekcję doprowadził mnie pod same drzwi, a potem poszedł do mojej wychowawczyni żeby usprawiedliwić moje spóźnienie. Oczywiście, gdy tylko weszłam do klasy oczy wszystkich skierowane były na mnie. Pech chciał, że weszłam akurat na moją ulubioną lekcję matematyki. Pani Madej od razu wzięła mnie do tablicy, tylko dzięki temu, że wczoraj zrobiłam kilka zadań mogłam rozwiązać cokolwiek. Udało mi się nie dostać jedynki, co u naszej pani jest bardzo dziwne. Wręcz przeciwnie dostałam 4. Muszę chyba zaznaczyć tę datę w kalendarzu, bo będzie to chyba moja pierwsza ocena z matematyki lepsza od 3.
Perspektywa Michała.
Spałem sobie smacznie, gdy do mojego pokoju wpadła Daria. Zaczęła krzyczeć, że zaspała i że muszę zawieźć ją do szkoły. Miałem nadzieję, że chociaż dzisiaj się wyśpię, bo trening miałem dopiero popołudniu, niestety Daria skutecznie zburzyła mój plan. Tak szybko jak było to tylko możliwe ubrałem się, zjadłem szybko jakąś kanapkę i wybiegłem na dwór gdzie czekała już na mnie siostra. Droga do szkoły zajęła nam kilka minut, dla pewności odprowadziłem Darię pod salę, bo w drodze cały czas marudziła, że teraz to w ogóle nie opłaca jej się już iść do szkoły. Gdy tylko miałem pewność, że nie wyjdzie już z klasy zacząłem szukać jej wychowawczyni. Miałam szczęście pani Mikulska akurat miała okienko.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, co pana tutaj sprowadza panie Kubiak?
-Chciałbym usprawiedliwić nieobecność Darii w szkole.
-Nie ma sprawy, kiedy tylko będę miała dostęp do dziennika od razu zaznaczę.
-Bardzo pani dziękuję.
-Nie ma, za co. Taki jest mój obowiązek.
Zdawało mi się, że pani Mikulska trochę dziwnie na mnie patrzyła, ale to na pewno tylko moja wybujała wyobraźnia. Po chwili jednak okazało się, że nic mi się nie wydawało. Kiedy miałem wychodzić już ze szkoły dogoniła mnie pani Mikulska.
-Panie Kubiak chciałabym pana zapytać. Może umówiłby się pan ze mną na kawę?
-Nie chciałbym pani urazić, ale nie mam czasu.
-Ale nie musimy iść dzisiaj możemy pójść na przykład jutro.
-Zastanowię się, jeżeli będę miał czas to dam pani znać przez Darię, a na razie muszę iść, śpieszę się na trening.


http://ask.fm/zakochanawsiatkowce

środa, 23 lipca 2014

4


Po dotarciu do domu zrobiliśmy na szybko jakąś kolację. Później spotkała mnie niemała niespodzianka mój braciszek postanowił, że sam pozmywa naczynia po posiłku. Oczywiście mogłam się domyśleć, że nie zrobi tego za darmo w zamian musiałam obiecać, że jutro to ja zrobię obiad, ale co mi tam raz mogę się poświęcić. Postanowiłam, że pójdę się jeszcze pouczyć, bo niestety jutro czekała mnie moja jakże ukochana szkoła. Czasami zastanawiam się, po co będą potrzebne mi te wszystkie bzdurne rzeczy, których uczę się w szkole. Bez kitu np. taka biologia:, po co wiedzieć mi jak produkuje się piwo. Tym bardziej, że uczęszczam do klasy o profilu ścisłym. Jedyne, co mnie pociesza to to, że nauczyciele zbytnio nie zwracają uwagi na te przedmioty, które nie są rozszerzone. Dobra dosyć o nauce, tym będę się martwiła jutro. Nauka pochłonęła mnie do tego stopnia, że zapomniałam o tym, że miałam porozmawiać z Michałem. Szybko wyszłam z mojego królestwa i poszłam do salonu, w którym oczywiście urzędował mój ukochany braciszek. W sumie to, czego ja się mogłam spodziewać? Siedzi przed telewizorem i wcina słodycze. Usiadłam obok niego na kanapie i zaczęłam oglądać lecący akurat mecz. Swoją drogą to, po co on ogląda po raz piąty mecz Jastrzębia ze Skrą. Zupełnie tego nie rozumiem. W przerwie postanowiłam podjąć nurtujący mnie temat.

-Michał mogę cię o coś zapytać?

-Jasne wal.

-Co to za nowy chłopak, który gra u was w drużynie?

-Nowy chłopak? A… pewnie chodzi ci o Kubę. No, więc tak. Ten chłopak to Kuba Popiwczak. Gra z nami od niedawna. Pamiętasz jak mówiłem ci, że Damian nasz libero doznał kontuzji. No to właśnie on go zastępował. W sumie bardzo dobrze mu szło jak na jego wiek

-A właściwie to ile on ma w ogóle lat? Wygląda na młodego.

- No, bo jest. Ma tyle samo lat, co ty.

-Serio?

-Serio, serio. A wiesz, że on nawet ma się chyba przepisać do twojej szkoły?

-Żartujesz? Jeszcze mi powiedz, że na mój profil?

-Z tego, co słyszałem, też jest umysłem ścisłym, więc niewykluczone. A właściwie to, czemu ty się tak o niego wypytujesz? Może się zakochałaś, co siostra?

-No, co ty Michał? Widziałam go pierwszy raz w życiu na oczy.

-Przecież istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia.

-Wiesz, co? – wzięłam od niego trochę popcornu i rzuciłam w niego. No i oczywiście nie obyło się bez bitwy na jedzenie. Potem salon wyglądał jak pobojowisko, a ja niewiele myśląc szybko wybiegłam i zamknęłam się w swoim pokoju, żeby Michał nie zagonił mnie do sprzątania. Wzięłam swoją niezawodną mp4, usiadłam na parapecie i zaczęłam słuchać dołujących piosenek. W sumie to sama nie wiem, dlaczego mój wybór padł akurat na ten typ piosenek. Po prostu czasem tak mam i tyle. Zamuła wciągnęła mnie tak bardzo, że gdy się ocknęłam na zegarku widniała już godzina 23:55. Wyszłam ze swojego pokoju i udałam się w kierunku łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ponownie skierowałam się do swojego pokoju by jak najszybciej położyć się spać. Nagle przede mną jak grom z jasnego nieba ukazał się mój brat.

-Daria, czemu ty jeszcze nie śpisz?

-Tak jakoś wyszło. Słuchałam sobie muzyki i straciłam rachubę czasu.

-Czy ty myślisz racjonalnie? Jutro masz iść do szkoły, a ty jeszcze nie w łóżku.

-Nie denerwuj się na pewno zdążę. Dobranoc – szybko go wyminęłam i weszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i szybko zapadłam w głęboki sen.

wtorek, 22 lipca 2014

3

Kiedy chłopcy udali się w kierunku szatni ja postanowiłam, że pójdę porozmawiać chwilkę z trenerem.
-Dzień dobry trenerze.
-O cześć Daria, dawno cię nie widziałem.
-A tak jakoś wyszło, że nie przychodziłam na treningi, ale teraz mam zamiar to zmienić.
-Mam taką nadzieję. Wiesz, że działasz chyba jakoś podświadomie na Miśka.
-Dlaczego pan tak sądzi?
-Nie widziałaś jak dzisiaj grał? Od kilku tygodni nie szło mu tak dobrze na żadnym treningu.
-No skoro trener tak mówi, to będę jak najczęściej wpadać.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, potem postanowiłam, że pozbieram piłki znajdujące się na parkiecie. Gdy tylko podniosłam jedną z nich zaczęłam mimowolnie odbijać ją o parkiet, a później przeszłam do linii dziewiątego metra i zaserwowałam. Gdy tylko wykonałam serw, usłyszałam brawa. Odwróciłam się w stronę dochodzącego aplauzu. W drzwiach stał nie, kto inny jak mój braciszek.
-Zastanawiałaś się kiedyś nad tym żeby zostać siatkarką? – słysząc te słowa wpadłam w niepochamowany napad śmiechu.
-Żartujesz sobie ze mnie czy co?
-Nie na serio. Serwujesz lepiej niż wiele dziewczyn, które do tej pory widziałem.
-Michał nie rób sobie ze mnie jaj. Nie nadaję się do gry w siatkę. Dla zabawy, owszem, czemu nie, ale bez przesady.
-Dobra, jak chcesz. Ja tylko wyraziłem swoje zdanie. Może meczyk jeden na jeden?
-Czemu nie. Chętnie zagram z gwiazdą polskiej siatkówki.
Zaczęliśmy grę. Było widać, że Michał daje mi fory, chociaż wcale nie szło mi tak strasznie źle. Nie uwierzycie, ale udało mi się wygrać nasz mini mecz.
-Wygrałam, wygrałam. – zaczęłam cieszyć się jak dziecko.
-Nie ciesz się tak. Dałem ci fory i tyle.
-Nie prawda, po prostu jestem lepsza, a ty nie potrafisz przyjąć tego do wiadomości.
-Oczywiście. Chodź wracamy do domu, musisz przygotować się do szkoły.
-Muszę? Nie chce mi się iść do szkoły. Nawet nie wiesz jak nie cierpię tego miejsca.
-Domyślam się.
-Wiesz, że ostatnio jakaś dziewczyna ubzdurała sobie, że weźmie ode mnie nasz adres i na pewno się z nią umówisz. Nie trafiały do niej żadne tłumaczenia. Próbowała mnie nawet śledzić, ale w ostatniej chwili udało mi się wsiąść do odjeżdżającego autobusu i ją zgubiłam.
-Serio?
-Serio, serio. A pamiętasz jak odprowadziłeś mnie do szkoły jakiś miesiąc temu?
-Pamiętam. Byłem wtedy przeziębiony, ale uparłaś się, że chcesz żebym cię odprowadził.
-No właśnie. Pod szkołą wyrzuciłeś butelkę do kosza. Kilka dziewczyn dosłownie chciało się o nią zabić.
-Widzę, że rzeczywiście niezłe masz życie w tej szkole.
-Czasami chciałabym zmienić nazwisko i przenieść się do szkoły. Miałabym przynajmniej święty spokój.